Historia parafii

 

I. Zanim powstała parafia
Warszawskie Bielany

Bielany zawdzięczają swoją nazwę klasztorowi kamedułów, których w dawnej Polsce ze względu na białe habity lud nazywał bielanami. Kameduli zachowują regułę św. Benedykta, ale - w odróżnieniu od benedyktynów - są zakonem pustelniczym. Bracia mieszkają w osobnych domkach - pustelniach, które nazywają eremami.


Klasztor pod Warszawą założył król Władysław IV Waza (panował od roku 1632 do 1648). Podczas wojny z Rosją (1632 - 1634), ślubował on, że jeżeli wojna skończy się pomyślnie dla Rzeczpospolitej, ufunduje klasztor. Wywiązując się z tych zobowiązań, sprowadził z krakowskich Bielan mnichów i osiedlił ich nad Wisłą, zgodnie z wymogami zakonu - w pewnej odległości od miasta, na wzgórzu, w miejscu zwanym wówczas Polkową Górą. W latach dziewięćdziesiątych XX w. na pamiątkę tego wydarzenia rajcy postanowili umieścić wizerunek króla Władysława IV w herbie gminy Warszawa - Bielany.
Kameduli przebywali na Bielanach do XIX w. W ramach represji po powstaniu styczniowym władze carskie zakazały przyjmowania do zgromadzenia nowych członków. Na początku XX w. ze względu na sędziwy wiek ostatni bracia wyjechali do innego klasztoru kamedulskiego.
Powstanie Osiedla na Polach Bielańskich.


Pola Bielańskie pozostawały niezamieszkane aż do lat dwudziestych XX w. Do rozwoju miasta w kierunku północnym w znacznym stopniu przyczyniło się wybudowanie w roku 1928 zespołu budynków Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego (obecnie Akademia Wychowania Fizycznego) przy ulicy Marymonckiej. Wkrótce Instytut został połączony z centrum linią tramwajową. Mieszkańcy nowej dzielnicy mieli zapewnione także autobusowe połączenie z miastem: autobus „Z" kursujący z Placu Wilsona na Plac Konfederacji.
Założona w roku 1926 na Żoliborzu spółdzielnia mieszkaniowa „Zdobycz Robotnicza" budowała przeznaczone dla robotników domy przy ulicach: Cegłowskiej, Zuga, Barcickiej, Swarzewskiej, Lisowskiej, Fontany, Daniłowskiego, Płatniczej, Chełmżyńskiej (obecnie Płatnicza) i Przybyszewskiego. Ogółem spółdzielnia ta zbudowała na Bielanach ponad trzysta mieszkań. W założeniach twórców miała ona być wzorem dla innych spółdzielni, jednak budowane przez nią mieszkania okazały się zbyt drogie dla robotników, których nie było stać na opłacenie czynszu. Jeszcze przed wojną spółdzielnia „Zdobycz Robotnicza" została zlikwidowana. Na Polach Bielańskich w okresie poprzedzającym wybuch II wojny światowej inwestycje budowlane prowadziły także: spółdzielnie kolejarzy, spółdzielnia „Bund", Związek Zawodowy Pracowników Budowlanych. W roku 1934 na Polach Bielańskich odbyła się wystawa plenerowa „Tani Dom Własny", podczas której zaprezentowano drewniane domy po dość przystępnych cenach. Po wystawie cześć drewnianych budynków nie została rozebrana, dając początek zabudowie osiedla domków jednorodzinnych.
Dopiero w roku 1930 Las Bielański i Pola Bielańskie zostały włączone do Warszawy. W roku 1936 Bielany liczyły cztery do pięciu tysięcy mieszkańców i wciąż rozwijały się dynamicznie. W przededniu II wojny światowej na Polach Bielańskich mieszkało już dziesięć tysięcy osób.


Przyczyny powstania parafii na Bielanach

Kościołem parafialnym dla Bielan nie został - mimo świetnych tradycji -pokamedulski kościół Najświętszej Maryi Panny w Lasku Bielańskim, lecz kościół św. Marii Magdaleny na Wawrzyszewie. Parafia Wawrzyszew miała wtedy jeszcze charakter typowo wiejski, natomiast osiedle na Polach Bielańskich zamieszkiwali robotnicy i inteligencja. Wymagało to dwu różnych sposobów duszpasterzowania dla dwóch części parafii. Ponadto świątynia wawrzyszewska, pochodząca jeszcze z XVI w., mimo iż kilkakrotnie rozbudowywana, nie była w stanie pomieścić zbyt wielu osób.
W drugiej połowie lat trzydziestych mieszkańcy Bielan wyraźnie odczuwali potrzebę powstania nowego kościoła. Komitet Budowy Kościoła powstał już w 1936 roku, jednak dopiero dwa lata później, nowy proboszcz parafii na Wawrzyszewie, ks. Henryk Kleczyński, podjął energiczne starania o budowę kościoła. Ogłosił on wtedy hasło „Zbuduj Dom Boży w podzięce za własny". Komitet wypuścił cegiełki na rzecz budowy świątyni oraz wystąpił z listą subskrypcyjną do dostawców materiałów budowlanych i zwrócił się do Dyrekcji Lasów Państwowych z prośbą o dostarczenie drewna. Założono też Księgę Wieczystą Ofiarodawców. Energiczne działania Komitetu Budowy Kościoła pod przewodnictwem ks. Kleczyńskiego prawdopodobnie doprowadziłyby do rozpoczęcia budowy już w roku 1940. Niestety, wybuch wojny uniemożliwił realizację tych planów.


Bielany w czasie II wojny światowej

II wojna światowa szczególnie mocno dotknęła mieszkańców Warszawy. Przez Bielany w kampanii wrześniowej przebiegał front. 21 września 1939 roku w rejonie Młocin i Placówki stoczono ciężką bitwę, w której Wojsko Polskie odparło niemiecki atak. Podczas obrony Warszawy ks. Henryk Kleczyński, proboszcz parafii Wawrzyszew i organizator Komitetu Budowy Kościoła na Bielanach, pomagał rannym, spowiadał umierających, sprawował opiekę duszpasterską nad obrońcami Warszawy. W trakcie działań wojennych odprawiał Msze dla mieszkańców Bielan w różnych miejscach osiedla - w schronisku dla inwalidów na ul. Lipińskiej, w szkole podstawowej przy ul. Zuga, w sierocińcu przy Alei Zjednoczenia.
W szkole przy ul. Zuga umieszczono szpital, w którym - już po zajęciu Warszawy przez Niemców - ks. Kleczyński za zgodą kurii urządził stałą kaplicę. Po likwidacji szpitala w 1940 roku, kaplicę przeniesiono do znajdującego się w pobliżu domu prywatnego, na rogu ul. Bogumiła Zuga i Alei Zjednoczenia. Tam ośrodek duszpasterski funkcjonował przez dwa lata. Niestety, budynek nie nadawał się na kaplicę - był zbyt ciasny. Reaktywowany w warunkach okupacji niemieckiej Komitet Budowy Kościoła zdecydował o przeniesieniu ośrodka duszpasterskiego na inne miejsce. 16 sierpnia 1942 roku opracowano kosztorys remontu domu mieszczącego się na rogu Alei Zjednoczenia i Barcickiej, zrujnowanego przez działania wojenne. Rozpoczęto prace budowlane, które posuwały się tak szybko, że już pod koniec 1942 roku kaplicę przeniesiono na nowe miejsce.
Mimo trwającej okupacji kontynuowano starania o wybudowanie świątyni. Trwała urzędowa korespondencja między Kościołem a Komisarycznym Zarządem Miejskim w Warszawie w sprawie lokalizacji kościoła.
20 czerwca 1944 roku, w przededniu wybuchu Powstania, Kuria Metropolitalna, odpowiadając na prośbę wiernych, skierowała na Bielany ks. Władysława Wiąckiewicza, który został oficjalnie administratorem filii parafii Wawrzyszew na Polach Bielańskich. Miał on zorganizować nową parafię. Nowemu duszpasterzowi jeszcze przed wybuchem powstania udało się uzyskać lokalizację pod przyszły kościół na parceli przy Placu Konfederacji. Wykonano także plan sytuacyjny świątyni, plebanii i domu parafialnego. Wysiłki na rzecz budowy świątyni przerwane zostały wkrótce przez działania wojenne.
Powstanie Warszawskie na Bielanach
W czasie Powstania Warszawskiego żołnierze niemieccy zdemolowali kaplicę. Część wyposażenia zrabowali, połamali monstrancję, wyrzucili na ulicę szaty liturgiczne oraz bieliznę kościelną. Budynek został podpalony. Mieszkańcy Bielan zdołali wcześniej ukryć obraz Matki Bożej Częstochowskiej w pobliskim, nieukończonym domu. Ks. Wiąckiewicz ukrył na terenie osiedla także dwa srebrne kielichy i puszkę.
Początek walk powstańczych przerwał działalność Komitetu Budowy Kościoła. Przez cały ten okres ks. Wiąckiewicz pomagał rannym, udzielał sakramentów, odprawiał msze święte w szpitalu, który powstańcy urządzili w domu dziecka, oraz w prywatnych domach. Gdy okupanci wygnali warszawiaków z ich miasta, ks. Wiąckiewicz zatrzymał się w Błoniu. Jeszcze przed wyzwoleniem Warszawy, w grudniu 1944 roku przedarł się potajemnie na Pola Bielańskie, gdzie wydobył z ukrycia szaty liturgiczne. Wkrótce po wyzwoleniu przystąpił do organizowania na nowo ośrodka duszpasterskiego.
Budowa prowizorycznej kaplicy
Sytuacja Bielan różniła się radykalnie od tego, co zastali powracający mieszkańcy innych dzielnic. Zabudowa Pól Bielańskich w znakomitej większości przetrwała powstanie i przeprowadzoną przez okupantów akcję niszczenia miasta. Dwa dni po wyzwoleniu - 19 stycznia 1945 rok - ks. Władysław Wiąckiewicz w domu przy ul. Grębałowskiej odprawił pierwszą, po wojnie, na Bielanach mszę. Wykorzystując drewno z rozebranych baraków Wermachtu położonych na terenie Instytutu Wychowania Fizycznego, wierni pod kierunkiem ks. Wiąckiewicza zbudowali prowizoryczną kaplicę przy Palcu Konfederacji. Pomagali im w tym polscy żołnierze z pobliskiej jednostki. Zapewne wtedy nikt nie przypuszczał, że będzie pełnić funkcję parafialnej świątyni przez trzydzieści lat.
23 czerwca 1945 roku ówczesny wikariusz generalny, ks. biskup Zygmunt Choromański poświęcił kaplicę pod wezwaniem św. Zygmunta na Polach Bielańskich.
1 grudnia 1947 roku władze miejskie Warszawy podpisały umowę, przyznającą Kościołowi parcelę pod budowę świątyni położoną przy Alei Zjednoczenia. Niestety, w roku 1948 nacisk władz komunistycznych stał się na tyle silny, że mimo podpisanej umowy ks. Wiąckiewicz nie mógł zająć przyznanego terenu.


II. Powstanie parafii św. Zygmunta

28 czerwca 1951 roku ks. arcybiskup Stefan Wyszyński Prymas Polski erygował parafię pod wezwaniem św. Zygmunta. Granice parafii wyznaczono następująco: a) od strony parafii Bielany - Marymont granica biegnie środkiem ul. Marymonckiej i Szosy Młocińskiej na odcinku od ul. Żeromskiego od granicy m. st. Warszawy t. j. Do drogi wiodącej od strony Młocińskiej na Wawrzyszew. b) od strony parafii Młociny - środkiem drogi wiodącej od Szosy Młocińskiej do Wawrzyszewa, czyli granicą m. St. Warszawy do granicy parafii Powązki; d) od strony parafii św. Jozafata na Powązkach - granicą lotniska wojskowego, a następnie granicą osiedli Kolonijka Buraków i Piaski, do ul. Marymonckiej, przy zbiegu z ul. Żeromskiego
Pierwszym proboszczem parafii został ks. Władysław Wiąckiewicz - dotychczasowy administrator filii parafii Wawrzyszew na Polach Bielańskich. W chwili objęcia probostwa był on człowiekiem w pełni sił, skończył dopiero 46 lat. Miał już znaczne doświadczenie w pracy duszpasterskiej. Wydawać się mogło, że cechy te są najlepszą gwarancją pomyślnego przeprowadzenia budowy kościoła. Niestety, oprócz zwykłych trudności lat powojennych, przyszło mu stawić czoła ideologii wrogiej wobec religii.
Sytuacja parafii św. Zygmunta w latach pięćdziesiątych
Moment erygowania parafii zbiegł się z najwyższym nasileniem nacisków ideologicznych, jakie wywierano na środowisko architektów w ramach narzucania tzw. socrealizmu. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji sprawa budowy nowej świątynni stawała się coraz bardziej problematyczna. Bardzo trudna była też sytuacja kierującego parafią ks. Wiąckiewicza, który aż do roku 1953 nie miał wikariusza. W tym czasie proboszcz poważnie zachorował.
W 1954 roku, w ostatnich miesiącach życia, ks. Władysław Wiąckiewicz otrzymał bolesną dla wszystkich wiernych informację, że władze miasta, bez powiadomienia Kurii Metropolitalnej i parafii, jednostronnie uznały umowę i decyzję z roku 1947 dotyczącą przekazania placu pod budowę kościoła za nieistniejącą i nieważną, a teren przekazały pod budowę szkoły (dzisiaj w tym miejscu znajduje się liceum ekonomiczne).
Parafia w czasach ks. Zygmunta Bieleckiego
W styczniu 1955 nowym proboszczem parafii św. Zygmunta został ks. dr Zygmunt Bielecki. Kontynuował on starania swego poprzednika o pozwolenie na budowę kościoła.
Próby uzyskania nowej lokalizacji dla planowanego kościoła parafialnego pozostawały bezowocne aż do przełomu w roku 1956. Okres między aresztowaniem ks. Prymasa Stefana kardynała Wyszyńskiego pod koniec września 1953, a przełomem październikowym 1956 był dla Kościoła najtrudniejszy w całej powojennej historii Polski. Jednak proboszcz parafii św. Zygmunta ks. Bielecki nie uległ presji władz i nadal dążył do umocnienia bielańskiej wspólnoty wiernych. We wrześniu 1955 roku doprowadził do rozbudowy drewnianej świetlicy i wymurował kostnicę. Na wykonanie tych prac nie otrzymał żadnych zezwoleń. Reakcja Prezydium Rady Narodowej była niezwykle ostra. Jeszcze pod koniec września (30 września 1955) wydała ona nakaz wstrzymania robót. Ponieważ przebudowę dokończono, miesiąc później z Rady Narodowej przyszedł nakaz rozbiórki. W uzasadnieniu czytamy: „[...] rozbudowano samodzielnie drewnianą świetlicę, stanowiącą część drewnianego, tymczasowego budynku kościoła, oraz do istniejącej szopy dobudowano samodzielnie kostnicę. Stan powyższy powoduje zagrożenie bezpieczeństwa publicznego i oszpecenie widoku okolicy." Proboszcz złożył oczywiście odwołanie, w którym bronił się przed zarzutem samowoli budowlanej, twierdząc, że prace w znikomym stopniu zmieniły dotychczasowy stan kaplicy św. Zygmunta i chociaż wykonano je sposobem gospodarczym, jednak w ocenie kompetentnych inżynierów nie stanowią zagrożenia dla użytkowników budynku. Kolegium do Spraw Wykroczeń ukarało ks. Bieleckiego grzywną w wysokości dwóch tysięcy złotych. Orzekający powołali się w uzasadnieniu wyroku na wysoką świadomość obwinionego.
Sytuacja wyglądała bardzo poważnie - nad parafią zawisła realna groźba przymusowej rozbiórki. Szczęśliwie dla wspólnoty św. Zygmunta sprawę zakończyła decyzja Ministerstwa Gospodarki Komunalnej z 23 grudnia 1955 roku, która de facto sankcjonowała dokonane przeróbki, nakazując likwidację całego obiektu po wzniesieniu świątyni parafialnej.
Było to właściwie zwycięstwo proboszcza i całej wspólnoty. Podczas bardzo krótkiego pobytu w parafii św. Zygmunta, ks. Bielecki zdołał ponadto uzyskać salę katechetyczną i zradiofonizować kościółek.


Rok 1956
Rok 1956 był momentem przełomowym w powojennych dziejach Polski. Na skutek zmian w aparacie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej ustały stalinowskie prześladowania, wypuszczono więźniów politycznych. Do steru Kościoła mógł powrócić ks. Prymas Stefan Wyszyński.
W czasie przełomu 1956 sprawa budownictwa sakralnego stała się jednym z poważniejszych „punktów zapalnych" w kontaktach między episkopatem a rządem. Jeszcze w styczniu 1956 roku biskup Zygmunt Choromański wystosował list do Mariana Zygmanowskiego, ówczesnego dyrektora Urzędu do Spraw Wyznań, w którym domagał się rozwiązania najbardziej palących kwestii. Sekretarz episkopatu szczególnie upominał się o los parafii św. Zygmunta: „Na Polach Bielańskich w Warszawie historia budowy świątyni i plebani parafii św. Zygmunta przechodzi dziwne koleje - w 1945 zbudowano kaplicę, w 1947 roku wyznaczono teren pod budowę kościoła, ale z budową nie można było ruszyć z powodu braku pozwolenia; 6 lipca kuria wystąpiła do Urzędu Do Spraw Wyznań z prośbą o interwencję - otrzymała odpowiedź, że «urząd nie widzi podstaw do interwencji»."
Budownictwo sakralne po przełomie październikowym
Jednym z najbardziej znaczących przejawów październikowej odwilży było wznowienie - i to na dużą skalę - udzielania zezwoleń na budowę nowych kościołów i kaplic. Biskupi, korzystając z pomyślnej koniunktury politycznej i z ożywienia religijnego, aktywnie wspierali wszelkie inicjatywy zmierzające do zwiększenia liczby budynków sakralnych, w tym zwłaszcza kościołów, które są przecież podstawowym ośrodkiem działalności duszpasterskiej. Ks. Prymas zreorganizował Radę Odbudowy kościołów, która od tej chwili nazywała się oficjalnie Prymasowską Radą Budowy Kościołów Warszawy.
W ciągu kilku miesięcy w całej Polsce powstało kilkaset komitetów społecznych, które stawiały sobie za cel budowę, odbudowę lub powiększenie istniejących „obiektów sakralnych" (jak w nowomowie PRL-u nazywano kościoły i kaplice).
Próba uzyskania zezwolenia na budowę kościoła św. Zygmunta w trakcie „odwilży październikowej"
Z pomyślnej koniunktury dla budownictwa kościelnego próbowała oczywiście skorzystać i parafia św. Zygmunta. Jesienią 1957 roku udało się jej uzyskać u władz miasta nową lokalizację pod budowę kościoła przy Placu Konfederacji, między ul. Chełmżyńską (obecnie Płatnicza) a Daniłowskiego, a także plac na lokalizację plebani przy ul. Chełmżyńskiej oraz na dom parafialny przy ul. Daniłowskiego. Decyzja ta nie była pełni satysfakcjonująca, gdyż parafia starała się o parcelę na rogu ul. Kasprowicza i Alei Zjednoczenia. Ta lokalizacja spotkała się z kategorycznym sprzeciwem Naczelnego Architekta Warszawy, inż. Adolfa Ciborowskiego.
Konkurs architektoniczny
Wydział Architektury Nadzoru Budowlanego i Geodezji Miasta Stołecznego Warszawy zażądał od parafii zorganizowania - za pośrednictwem Stowarzyszenia Architektów Polskich - ogólnopolskiego konkursu otwartego na projekt kościoła parafialnego.
Parafianie odebrali to jako kolejną szykanę władz PRL, gdyż konkurs stanowił poważne obciążenie dla parafii - zarówno organizacyjne, jak i finansowe (koszt konkursu wynosił dwieście tysięcy złotych), oraz oddalał w czasie przystąpienie do budowy kościoła. Jednak ze względu na niebezpieczeństwo kolejnego opóźnienia całego przedsięwzięcia parafia wyraziła zgodę na konkurs.
3 stycznia 1958 roku podpisana została umowa między parafią a SARP-em. Podstawą zorganizowania konkursu były założenia programowe opracowane przez Komitet Budowy Kościoła, działający pod przewodnictwem ks. proboszcza. Niestety, założenia te trzeba było jeszcze uzgodnić ze Stołeczną Radą Narodową, która nie zgodziła się na powstanie sali parafialnej na czterysta osób. Konieczna była interwencja, w wyniku której udało się uzyskać zgodę na kilkukrotnie mniejszą, stu osobową salę. Ograniczono także znacznie maksymalną wysokość gmachu, motywując to bliskością lotnika wojskowego na Bemowie.
W związku z ciężką chorobą ks. Bieleckiego na początku lutego 1958 administrację parafii objął ks. Jan Penkała, dyrektor Prymasowskiej Rady Budowy Kościołów. Przejął on parafię w bardzo trudnym momencie i od pierwszego dnia musiał niezwykle energicznie zająć się organizacją konkursu.
Projekty były przyjmowane do 1 września 1958 roku, a rozstrzygnięcie konkursu miało nastąpić najpóźniej w końcu października 1958 roku. Orzekać miało jury w powołane przez parafię oraz SARP i władze państwowe*
Konkurs wywołał zainteresowanie prasy. „Słowo Powszechne" poświęciło sprawie konkursu na budowę kościoła na Bielanach krótką notatkę. W ocenie autora notatki, wyniki konkursu nie były rewelacyjne. Tłumaczył to niezwykle trudną lokalizacją projektowanej świątyni - na stosunkowo niewielkiej działce trzeba było pomieścić duży kościół, obliczony na trzy tysiące wiernych. W ocenie redaktora większość nadesłanych projektów nie liczyła się z ograniczeniami stojącymi przed inwestorem; realizacja tych projektów była całkowicie niemożliwa. W podobnym duchu o konkursie architektonicznym na budowę kościoła św. Zygmunta pisał „Tygodnik Powszechny".
Z czterdziestu sześciu nadesłanych z całej Polski projektów jury nie wyłoniło laureata pierwszej nagrody. Przyznano dwie równorzędne drugie nagrody (projekty oznaczone numerami 30 i 34) oraz dwie trzecie nagrody (projekty numer 2 i 4). Przyznano także wyróżnienia: pierwsze wyróżnienie - projekt nr 46, drugie wyróżnienie - nr 27, 28 i 39. Wszystkie projekty zostały wystawione w podziemiach Kościoła Św. Krzyża. Na zakończenie wystawy odbyła się publiczna dyskusja z udziałem parafian i specjalistów.
Wyniki konkursu nie były wiążące dla Kościoła, co oznaczało, że Komitet Budowy Kościoła mógł wybrać dowolny projekt. Spośród dwóch projektów nagrodzonych dwiema II nagrodami władze archidiecezjalne zaleciły do realizacji projekt nr 30, autorstwa zespołu warszawskich architektów w składzie: Andrzej Dzierżawski, Dorota Karczewska, Teresa Kruszewska, Duszan Poniż, Jan Ziółkowski, Zbigniew Pawelski.. Po dokonaniu pewnych nieznacznych poprawek projekt ten został złożony w Urzędzie Naczelnego Architekta Warszawy, w celu zatwierdzenia i wydania zezwolenia na budowę.
Dzięki ofiarności parafian, proboszcz ks. Jan Penkała zakupił materiały budowlane za sumę trzech milionów złotych. Wstępnie przygotowano także teren pod budowę kościoła, przyznany parafii decyzją lokalizacyjną. Władze budowlane zażądały dokonania poprawek i uzupełnień w projekcie, które złożono już w roku 1961.
Starania o budowę kościoła św. Zygmunta w latach sześćdziesiątych i pierwszej połowie siedemdziesiątych
Przez kilkanaście lat, aż do roku 1974, Kuria Archidiecezjalna corocznie w składanych do Urzędu do Spraw Wyznań wykazach potrzeb budowlanych umieszczała parafię św. Zygmunta na pierwszym miejscu. Nie pomagały liczne interwencje sekretarza episkopatu, księdza biskupa Zygmunta Choromańskiego u najwyższych władz państwowych. Jerzy Sztachelski, pełnomocnik rządu do spraw stosunków z Kościołem w latach 1956-1961, z premedytacją okłamywał biskupa Choromańskiego, gdy ten skarżył się na dyskryminowanie budownictwa sakralnego przez Urząd do Spraw Wyznań. Sztachelski twierdził, że o budownictwie kościelnym decydują wojewódzkie rady narodowe, a nie jego resort. Tymczasem zgodnie z tajnym zarządzeniem z czerwca 1958 roku to właśnie kierowany przez niego urząd sprawował pełną kontrolę nad podejmowaniem decyzji w sprawie budownictwa sakralnego.
Przebudowa kaplicy - nowe kłopoty z władzami
Mieszkańcy ogromnego osiedla, jakim stały się Bielany, w ogromnej większości katolicy, jeszcze długo mieli do dyspozycji jedynie drewnianą prowizoryczną kaplicę, która jednorazowo mogła pomieścić około sześciuset osób. Wysokość kaplicy wynosiła trzy metry. W czasie nabożeństw panowała w niej skrajna ciasnota. Na początku lat siedemdziesiątych w niedziele i święta w kaplicy odprawiano czternaście mszy! Według obliczeń proboszcza parafii ks. Jana Penkały w niedzielnych mszach brało udział około piętnastu tysięcy wiernych, z czego wynika, że znaczna część modlących się stała na zewnątrz kaplicy. W trosce o tych ludzi, jeszcze na początku swego proboszczowania na Bielanach, ks. Jan Penkała wybudował po obu stronach kaplicy zadaszenie. Po jego ukończeniu pojawił się inspektor budowlany, z nakazem przerwania prac. Dwa dni później do parafii nadszedł nakaz rozbiórki wiaty wydany przez biuro Naczelnego Architekta Warszawy. Niekorzystne dla parafii postanowienie uzasadniono względami bezpieczeństwa. Proboszcz szybko sporządził dokumentację, którą złożył w Wydziale Architektury Nadzoru Budowlanego i Geodezji. Urząd ten stwierdził, że projekt jest przygotowany prawidłowo. Ks. Penkała, mając w ręku to zaświadczenie, wystąpił o uchylenie nakazu rozbiórki. Zamiast spodziewanej decyzji otrzymał jednak wezwanie na milicję. Kilka dni później milicja przeprowadziła kontrolę rachunków parafii, a proboszcza ukarano wysoką grzywną. Mimo wszystko cała historia skończyła się dla parafii i proboszcza pomyślnie, gdyż w końcu nakaz rozbiórki został anulowany.


Pożar kaplicy św. Zygmunta
Do dramatycznych wydarzeń doszło jeszcze pewnego czerwcowego dnia w 1962 roku. Przed poranną mszą w kaplicy wybuchł pożar spowodowany prawdopodobnie przez usterki w instalacji elektrycznej. Spaliła się wtedy znaczna część dachu. Ucierpiały organy zalane wodą przez strażaków. Na szczęście budynek nadawał się do użytku i jeszcze tego samego dnia wieczorem odprawiono w kaplicy nabożeństwo. Do końca wakacji usunięto wszystkie szkody.
Niestety, najistotniejsza dla parafii sprawa budowy kościoła postępowała bardzo powoli. Nie dane było postawić Domu Bożego ks. prałatowi Penkale. Zmarł on 27 marca 1973 roku, po ciężkiej chorobie, opatrzony Świętymi Sakramentami. Pochowano go w Warszawie na Cmentarzu Bródnowskim.


III. Budowa kościoła

Polityka Edwarda Gierka wobec Kościoła
W roku 1970 Edward Gierek zastąpił Władysława Gomułkę na stanowisku I sekretarza PZPR. Gierek chciał zaprezentować się społeczeństwu jako człowiek nowoczesny, na swój sposób nawet liberalny. Od początku z ust przedstawicieli nowej ekipy padały zapewnienia, że jednakowo będą traktować obywateli wierzących i niewierzących. Co prawda, w tych zapewnieniach więcej było kabotyństwa niż szczerej woli zmiany polityki wyznaniowej, lecz biskupi mieli nadzieję na poprawę stosunków Kościoła i państwa. Jednak aż do roku 1973 sprawy wyznaniowe pozostawały w rękach partyjnych konserwatystów. Polityka wobec Kościoła zmieniła się dopiero wtedy, gdy nowym szefem Urzędu do Spraw Wyznań został Kazimierz Kąkol. Był on nacjonalistą i autorem żenujących wypowiedzi w roku 1968, co czyniło go niepopularnym w kręgach intelektualnych. Jednak polityka wyznaniowa w czasie jego urzędowania była wobec Kościoła o wiele bardziej przyjazna niż poczynań wszystkich poprzednich kierowników tego urzędu.
Starania o budowę kościoła - ks. Ryszard Grygielko
Zmiany w aparacie władzy przypadkowo zbiegły się ze zmianą proboszcza w parafii św. Zygmunta. 30 maja 1973 administrację parafii objął ks. kanonik Ryszard Grygielko, dotychczasowy proboszcz parafii św. Jadwigi na Żeraniu. Ze względu na wcześniejszą działalność ks. Grygielki (budowa bez zezwolenia kościoła) Urząd do Spraw Wyznań odmówił mu zatwierdzenia. Ks. Grygielko aż do 10 czerwca 1977 roku był oficjalnie tylko wikariuszem - ekonomem parafii (administratorem).


Stan parafii św. Zygmunta
Nastroje wśród parafian były złe. Panowała atmosfera skandalu. Wśród mieszkańców Bielan szerzyły się pogłoski, że po śmierci poprzedniego proboszcza ks. Jana Penkały ktoś zdefraudował oszczędności przeznaczone na budowę kościoła. Grożono nawet procesem sądowym. Nie można wykluczyć, że przynajmniej częściowo pogłoski te szerzyła Służba Bezpieczeństwa. Ks. Grygielko w celu uzdrowienia sytuacji zwolnił poprzednich pracowników parafii.
Na placu przeznaczonym pod budowę kościoła już w roku 1957 zebrano pewną część materiałów budowlanych, jednak w momencie objęcia urzędu przez ks. Ryszarda Grygielkę część zgromadzonych materiałów ukradziono, a niemała część uległa dewastacji. Parcela była, porośnięta krzakami i chwastami.
Ks. Grygielko swoją działalność rozpoczął od uporządkowania terenu budowy. Następnie wystosował 25 lipca 1973 pismo do urzędu Naczelnego Architekta Warszawy z prośbą o potwierdzenie lokalizacji pod budowę kościoła i plebani z roku 1957, a 26 lipca 1973 roku wystosował także pismo do Wydziału Urbanistyki i Architektury Miasta Stołecznego Warszawy o wydanie pozwolenia na rozpoczęcie budowy. Na żadne z tych pism nie otrzymał odpowiedzi.
Jeszcze 23 lipca 1973 roku ks. biskup Bronisław Dąbrowski, który po śmierci biskupa Choromańskiego został sekretarzem episkopatu, otrzymał od Stanisława Kani (podówczas zastępcy sekretarza KC PZPR) zapewnienie: „Zezwolenia na nowe kościoły będziemy dawać. W tym roku będzie 40 zezwoleń, wśród nich pozwolenie na świątynię bielańską w Warszawie. "
Ponieważ pisma kierowane zwykłą droga były ignorowane przez urzędników, ks. Grygielko postanowił zwrócić uwagę szerszej opinii publicznej na problem budowy kościoła na Bielanach i odwołać się do autorytetu międzynarodowego. 20 sierpnia 1973 roku gościł w Warszawie specjalny wysłannik Ojca Świętego Pawła VI, arcybiskup Augostino Casaroli. Do dostojnego gościa dotarła delegacja bielańskich parafian z ks. kanonikiem i wręczyła mu osobiści pismo, w którym przedstawiono trudną sytuację społeczności katolickiej.
17 listopada parafia wystąpiła z pismem do Wydziału Architektury i Geodezji Miasta Stołecznego Warszawy z prośbą o interwencję w sprawie rozpatrzenia złożonego w 1958 roku projektu Kościoła. Odpowiedzi jak zwykle nie było. W związku z tym 1 grudnia parafia złożyła skargę do Ministerstwa Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska, które sprawowało nadzór nad administracją terenową i otrzymała pierwszą, w dotychczasowej korespondencji urzędniczej odpowiedź: „[....] sprawa została skierowana do Wydziału Urbanistyki i Architektury" . Nieodparcie przychodzi na myśl mało pobożne powiedzenie o odsyłaniu od Annasza do Kajfasza.
Rok 1974, trzydziesty trzeci rok istnienia parafii, rozpoczął się od trudnych negocjacji z władzami na temat budowy nowego kościoła. Administrator parafii ks. Ryszard Grygielko (przez parafian zwany oczywiście proboszczem) prowadził rozmowy głównie w Wydziale Architektury i Urbanistyki Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy (z zastępcą dyrektora Eugeniuszem Nawrockim), oraz w Wydziale Do Spraw Wyznań przy Prezydium Rady Narodowej (z dyrektorem Zdzisławem Pijewskim). W tym czasie kiedy trwały rozmowy Służba Bezpieczeństwa szykanowała ks. Grygielkę, próbując zmusić go do zrzeczenia się parafii.
Petycje do Komitetu Centralnego
Mimo deklarowanych przez ludzi Gierka zmian, władze lokalne działały zgodnie z zasadami polityki wypracowanymi jeszcze w „poprzednim okresie". Trzeba było uzyskać zgodę w najważniejszym ośrodku decyzyjnym PRL-u, czyli w KC PZPR. Zdeterminowany ks. Grygielko napisał list do I sekretarza Edwarda Gierka. List został odczytany parafianom w niedzielę 17 lutego na mszach świętych. Parafianie mieli możliwość złożenia podpisów pod tym listem; zebrano około ośmiu tysięcy podpisów. List został wysłany do adresata 22 lutego 1974 roku Również i na to pismo odpowiedzi nie było. 23 maja parafia wysłała drugie pismo do sekretarza Edwarda Gierka z prośbą o odpowiedź na poprzednie. W dalszym ciągu KC zachował milczenie.


Nowe sposoby nacisku na władze PRL-u
Pod koniec maja 1974 roku ks. Grygielko zaprosił wszystkich zainteresowanych budową kościoła wiernych na publiczne spotkania. Spotkania te rozpoczynały się mszą, po której proboszcz przedstawiał wiernym historię budowy kościoła od lat pięćdziesiątych, oraz zapoznał ich z problemami, z którymi się borykał, po czym głos zabierali sami parafianie. Wielu publicznie krytykowało władzę. Na spotkaniach tych postanowiono, że parafianie, aby uzyskać upragnione zezwolenie na budowę świątyni, zorganizują delegacje i będą chodzić do wszystkich urzędów grupowo. Utworzono nawet listy, na które zapisali się chętni do udziału w delegacjach. Oczywiście SB nie próżnowała i też przysłała swoich „przedstawicieli" na te spotkania. Bezpośrednio po zakończeniu spotkań wiele osób zostało wezwanych przez Milicję Obywatelską i Służbę Bezpieczeństwa na przesłuchania. SB nachodziła także ks. Grygielkę. Mimo to ksiądz nie ugiął się i nie zaprzestał organizowania spotkań. Równocześnie parafianie w kilkunastoosobowych grupach udawali się do najwyższych władz państwowych. 2 czerwca wystosowano do premiera Piotra Jaroszewicza pismo, bardzo podobne w treści do wcześniejszego listu adresowanego do I sekretarza KC Edwarda Gierka. Tym razem zebrano jeszcze większą liczbę podpisów - około dziesięć tysięcy. Nie był to jednak, jak widać, dla władzy „państwa robotników i chłopów" dostateczny powód, aby choćby ustosunkować się do woli tysięcy własnych obywateli.
Delegacje parafian nie były przyjmowane ani przez I sekretarza, ani przez premiera. Prezydent Warszawy odesłał delegację do dyrektora warszawskiego oddziału Urzędu do Spraw Wyznań, Zdzisława Pijewskiego. Ten spotkał się, co prawda, z przedstawicielami parafii, ale wprowadził ich w błąd twierdząc, że jego urząd i administracja państwowa, nie sprzeciwiają się budowie kościoła, a nawet jej chcą, jednak kuria warszawska utrudnia pozytywne załatwienie sprawy. Wypowiedzi dyrektora Zdzisława Pijewskiego musiały wywołać spore zamieszanie wśród wiernych. Konieczna była interwencja biskupa Jerzego Modzelewskiego, który przedstawił parafianom przedsięwzięcia kurii w sprawie budowy kościoła na Bielanach oraz odwołał się do prezydenta miasta, zarzucając dyrektorowi Urzędu do Spraw. Wyznań kłamstwa.
Przedstawiciele parafian w dalszym ciągu odwiedzali urzędy, zdarzało się, że kilkakrotnie w ciągu jednego dnia. W końcu polityka parafii wobec administracji państwowej zaczęła przynosić efekty. Kazimierz Kąkol minister-dyrektor Urzędu do Spraw Wyznań złożył obietnicę poparcia sprawy parafii, ale wyraził życzenie, aby sprawę odroczyć do jesieni. Odwiedził on nawet 4 lipca 1974 roku kaplicę św. Zygmunta i ponownie obiecał poprzeć sprawę budowy.
Ultimatum ks. Ryszarda Grygielki
Minął już rok intensywnych zabiegów ks. Grygielki, ale wciąż nie uzyskano konkretnych decyzji. Wydawać by się mogło, że wyczerpał się już cały zasób metod nacisków na antykościelną i antydemokratyczną władzę. 22 lipca 1974 roku wypadała uroczystość trzydziestolecia PRL. Ksiądz Grygielko zapowiedział, że w dniu święta uda się z grupą parafian przed trybunę honorową i będzie się domagał zezwolenia na budowę. Do skandalu nie doszło, gdyż 19 lipca 1974 roku proboszcz otrzymał w końcu zgodę na budowę bielańskiej świątyni.
Uzyskanie pozwolenia na budowę było niewątpliwie wielkim sukcesem parafii św. Zygmunta, ale nie oznaczało natychmiastowej możliwości rozpoczęcia prac budowlanych.
Nowe przeszkody
Konieczne było ponowne uzyskanie lokalizacji kościoła. Od ks. Grygielki zażądano przedłożenia aktualnych koncepcji budynków, zamierzeń projektowych oraz programu budowy. Wymagane załączniki zostały złożone w pierwszych dniach września 1974 roku. Jednakże po złożeniu dokumentów, władze administracyjne w dalszym ciągu odwlekały decyzję. Znów konieczna była interwencja biskupa Bronisława Dąbrowskiego oraz przedstawicieli parafii u ministra Kazimierza Kąkola. Parafia otrzymała oczekiwane pismo dopiero po świętach Bożego Narodzenia 1974. Nowe postanowienie lokalizacyjne było mniej korzystne od decyzji z lat pięćdziesiątych, gdyż znacznie zmniejszono działkę przeznaczoną na kościół.
Zmienione warunki wymagały sporządzenia nowego projektu architektonicznego kościoła. Zadanie to powierzono architektom Zbigniewowi Pawelskiemu i Duszanowi Poniżowi. Należeli oni do zespołu, którego projekt uzyskał w konkursie z 1958 roku drugą nagrodę i był zalecony przez kurię warszawską do realizacji.
Jeszcze 12 marca 1975 roku parafia wystąpiła o przyznanie prawa do wieczystego użytkowania terenu przeznaczonego na lokalizacje kościoła. Odpowiedź przyszła 17 lipca. W decyzji przyznano kościołowi dzierżawę tylko na czterdzieści lat. Była ona dla parafii nie do przyjęcia, tym bardziej, że zażądano jednocześnie od Kościoła bardzo wysokich opłat za dzierżawiony teren. Ks. Grygielko oczywiście złożył odwołanie od tej krzywdzącej decyzji.
Przepisy prawa budowlanego mogą być groźnym narzędziem w rękach nieżyczliwej władzy. Mimo iż zasadniczy dokument, tj. zezwolenie na budowę kościoła, wydany został latem 1974 roku, jeszcze wiosną 1976 roku ks. Grygielko pisał w swoim sprawozdaniu: „Po 18 latach starań w dniu 19 lipca 1974 roku otrzymaliśmy z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy pozwolenie na budowę Kościoła naszej parafii. Niestety, do dziś Parafia nie może przystąpić do budowy, ponieważ bez przerwy napotyka na trudności stawiane przez Wydział Urbanistyki i Architektury i Wydział do Spraw Wyznań Miasta Stołecznego Warszawy. Najpierw czekaliśmy sześć miesięcy na wydanie lokalizacji, potem czekaliśmy cztery miesiące na zaakceptowanie koncepcji architektonicznych (dla przykładu: zanim zaakceptowano koncepcję, interweniował ks. biskup B. Dąbrowski, Sekretarz Episkopatu - dwa razy, parafianie zbiorowo dwadzieścia siedem razy i ks. proboszcz dwadzieścia cztery razy), na wydanie stałych linii rozgraniczających plac budowy czekaliśmy rok i sześć miesięcy. Obecnie Parafia opracowuje założenia techniczno-ekonomiczne budowy kościoła zgodnie z wytycznymi Wydziału Urbanistyki i Architektury. I tu znów napotyka na trudności: np. przy opracowaniu ZTE Parafia musi występować do różnych urzędów i instytucji o uzgodnienia branżowe. Dana instytucja, zanim wyda uzgodnienie, musi wystąpić do Wydziału do Spraw Wyznań o akceptację (tylko przy sprawach dotyczących kościoła), a tenże Wydział nie daje odpowiedzi i dlatego Parafia nie może pracować. "


Rozpoczęcie upragnionej budowy kościoła
Przełom w historii budowy kościoła św. Zygmunta nastąpił dopiero wiosną 1976 roku. 1 kwietnia 1976 roku księża biskupi: Bronisław Dąbrowski i Jerzy Modzelewski uzyskali od prezydenta Warszawy Jerzego Majewskiego przyrzeczenie, że pomoże on w rozpoczęciu budowy kościoła na Bielanach. Mimo iż rozmowa miała miejsce 1 kwietnia, wkrótce dało się odczuć zmianę nastawienia „czynników lokalnych" i sprawa budowy kościoła ruszyła z miejsca. Tylko w ciągu jednego miesiąca ks. Grygielce udało się założyć księgę hipoteczną dla placu przeznaczonego pod budowę oraz uzyskać decyzję o przyznaniu wieczystego użytkowania działki przy Placu Konfederacji. Na koniec otrzymał on z Urzędu Dzielnicowego Warszawa-Żoliborz zatwierdzenie planu zagospodarowania placu budowy. Ten ostatni dokument uprawniał inwestora do rozpoczęcia robót. 19 maja ks. Grygielko jako wikariusz ekonom (ze względów politycznych wciąż oficjalnie nie mógł być proboszczem) podpisał akt notarialny, na mocy którego parafia otrzymywała działkę przy Placu Konfederacji o powierzchni czterech tysięcy sześciuset siedemnastu metrów kwadratowych ze skarbu państwa na „wieczyste użytkowanie", tj. na dziewięćdziesiąt dziewięć lat. Opłatę dzierżawną ustalono na ponad osiemnaście tysięcy złotych rocznie. Uzyskanie tego dokumentu zostało ogłoszone parafianom z ambony.
5 maja 1976 roku był pierwszym dniem robót przy budowie kościoła św. Zygmunta. Do pomocy zgłosiło się bardzo wiele osób - dorosłych, młodzieży, a nawet dzieci. Pracą kierował osobiście ks. Grygielko przy pomocy wikariusza ks. Bogdana Pasternaka. Na początek trzeba było przestawić płot i uporządkować teren. Następnym etapem prac był zakup wapna i zbudowanie na placu szop potrzebnych w czasie prac.
Pożar na placu budowy
Niestety, parafię czekało jeszcze wiele trudnych chwil. W nocy z 6 na 7 czerwca, w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego na placu budowy wybuchł pożar. Ks. Grygielkę powiadomił o tym sąsiad. Gdy przyjechała straż pożarna, mogła się zająć już wyłącznie dogaszaniem pogorzeliska. Pożar był wynikiem podpalenia, lecz milicja nie wykryła sprawców. Co gorsza, Państwowy Zakład Ubezpieczeń uznał, że materiały budowlane nie podlegają ubezpieczeniu i odmówił wypłaty odszkodowań. Straty parafii sięgały w przybliżeniu dwieście tysięcy złotych, co stanowiło bardzo dotkliwy cios na początku budowy. W ocenie parafian pożar był wynikiem wrogiej akcji przeciwko budowie kościoła.
Pomimo nieprzewidzianych trudności entuzjazm parafian i determinacja duszpasterza pozwoliły na kontynuowanie budowy. Przed inwestorem piętrzyło się jeszcze wiele trudności. Najwięcej obaw budziły zwłaszcza wszystkie te etapy prac, które wymagały decyzji administracyjnych, pozwoleń różnych instancji administracji terenowej. Na szczęście parafia nie napotykała już żadnych przeszkód ze strony administracji państwowej, dlatego też w ciągu lata i jesieni 1976 roku prace wykonywano planowo i bez przestojów. Ze względu na wyjątkowo pogodną jesień prace budowlane kontynuowano aż do połowy grudnia. Inwestycję prowadzono sposobem gospodarczym. Proste prace wykonywali bezpłatnie ochotnicy z parafii, zatrudniono także odpowiednich fachowców. Budową kierował faktycznie ks. Grygielko, jednak oficjalnie funkcję kierownika pełnił inżynier _ Gątkowski, który przyjeżdżał co jakiś czas do parafii, kontrolował wykonanie prac i podpisywał dziennik robót. Ks. Grygielce pomagali jeszcze: inż. Musiał i majster Babkiewicz. W roku 1976 wykonano wykopy ziemne i zabetonowano czterdzieści sześć stóp fundamentowych.
W połowie grudnia przyszło przerwać prace budowlane. Zima 1976-77 była śnieżna i dość kapryśna. Mimo to wykonywano te prace budowlane, które można było prowadzić w tych warunkach. Tak więc w okresie zimowej przerwy robotnicy zrobili szalunki do betonowania stropów kasetonowych, a w pogodne dni przygotowywali zbrojenia. Zakupiono kolejną partię materiałów budowlanych - głównie stal i cement.
W pierwszej połowie marca można było wznowić normalne prace przy budowie kościoła. 24 maja parafia otrzymała z Wydziału Urbanistyki i Architektury Miasta Stołecznego Warszawy zatwierdzenie projektu technicznego kościoła i zezwolenie na kontynuację budowy. W najbliższą niedzielę ks. Grygielko ogłosił tę wiadomość na wszystkich Mszach. To było już ostatnie z wymaganych prawem zezwoleń przy budowie kościoła. Od tego momentu budowa nabrała rozmachu.
Szybki postęp prac był możliwy dzięki ofiarności tysięcy parafian, którzy chętnie składali ofiary pieniężne i zgłaszali się do pomocy przy budowie kościoła.
Zakup dzwonów
Zimą 1977-1978 parafia św. Zgmunta, dzięki hojności państwa Reginy i Stanisława Popławskich, którzy pokryli większą część kosztów, otrzymała trzy dzwony. Największemu z nich, ważącemu ponad dwie i pół tony, nadano imię „Stanisław". Dwa mniejsze nazwano: „Regina" i „Zygmunt". Dzwony zostały odlane w przemyskiej ludwisarni Eugeniusza Żalczyńskiego. 19 marca 1978 roku ks. biskup Jerzy Modzelewski dokonał uroczystego poświęcenia dzwonów, zawieszonych jeszcze na prowizorycznej dzwonnicy, które tego dnia, po raz pierwszy swym donośnym głosem wezwały wiernych do modlitwy.
Ufundowanie dzwonów przez państwa Popławskich zostało upamiętnione na mosiężnej tablicy zawieszonej na dzwonnicy nowego kościoła. Niestety mosiądz jest dość drogim metalem, toteż tablicę w połowie lat dziewięćdziesiątych skradziono i prawdopodobnie sprzedano jako złom. W 2001 z okazji jubileuszu pięćdziesięciolecia parafii wmurowano tam nową tablicę - tym razem kamienną.
Dalszy postęp prac budowlanych
Rok 1978 był przełomowy w budowie świątyni parafialnej. Korzystając z wczesnej wiosny już pod koniec lutego wznowiono prace budowlane. Przede wszystkim wykonano prace ciesielskie, zbrojarskie, betoniarskie i murarskie. Mimo niesprzyjającej pogody - rok 1978 był wyjątkowo deszczowy - przy budowie kościoła zrobiono bardzo dużo. Wylano wszystkie żelbety nośne - słupy i stropy. Częściowo postawiono zewnętrzne ściany osłonowe i niektóre ściany wewnętrzne. Nad plebanią położono stropodach i rozpoczęto roboty blacharsko-dekarskie.
Nad nawą głowną rozpoczął się montaż drewnianej konstrukcji kopuły według specjalnej, bardzo lekkiej i nowoczesnej technologi. Wszystkie dotychczasowe prace można było wykonać sposobem gospodarczym, bez konieczności wykorzystywania ciężkiego sprzętu budowlanego. Jednak zainstalowanie dźwigarów kopuły wymagało użycia potężnego podnośnika samochodowego. W owych czasach taki sprzęt posiadały praktycznie tylko przedsiębiorstwa państwowe. Do kierownika jednej z takich firm zwrócił się ks. Ryszard Grygielko z prośbą o wynajęcie na kilka godzin podnośnika. Niestety, ze względów politycznych, normalne wynajęcie okazało się niemożliwe. Kierownik zakładu sam zaproponował ks. Grygielce, że może pozwolić kierowcy wyjechać na kilka godzin, ale oficjalnie nie może o niczym wiedzieć. W ten sposób udało się „załatwić" sprzęt dla inwestycji kościelnej.
Wmurowanie Kamienia Węgielnego
18 maja 1978 roku miało miejsce bardzo ważne wydarzenie w życiu parafii. Jego Eminencja, ks. arcybiskup Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski, poświęcił i wmurował kamień węgielny. Została w nim umieszczona kopia Aktu Erekcyjnego. Kamień węgielny, fragment marmurowego pilastra z grobu św. Piotra, jest widoczny z lewej strony przy głównym wejściu kościoła. Po uroczystości ks. Prymas i wierni mieli możliwość zwiedzić powstający kościół i teren samej budowy.
Dalszy ciąg prac budowlanych
W roku 1979 trwały prace związane z zamknięciem obiektu, przeszkleniem, podłączeniem do miejskiej sieci grzewczej oraz z wykończeniem kopuły.
W roku 1980 kamieniarze zaczęli układanie posadzek; równocześnie w stolarniach robiono drzwi i okna. Trwały prace wykończeniowe. Pod koniec września ukończono budowę 45 metrowej wieży, gdzie wkrótce umieszczono dzwony.
Poświęcenie nowego kościoła
Prace były na tyle zawansowane, że 8 grudnia 1980 roku, w Uroczystość Niepokalnego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, nowy kościół św. Zygmunta mógł być oddany do użytku wiernych. Na tę uroczystość przybył do parafii już poważnie chory, ale wciąż bardzo aktywny, ks. Prymas Stefan Kardynał Wyszyński wraz z ks. biskupem Jerzym Modzelewskim. Pierwszą mszę św. odprawił biskup Modzelewski. Aktu poświęcenia dokonał ks. Prymas Wyszyński. Od tego dnia Służba Boża parafii św. Zygmunta jest sprawowana w tym kościele. Witając ks. Prymasa Wyszyńskiego, przedstawiciel parafian Stanisław Szaras skonstatował: „To, że już dziś możemy przeżywać radosną uroczystość, zawdzięczamy wielu osobom, ale przede wszystkim naszemu Proboszczowi, który jest organizatorem, inżynierem nadzoru, szefem zaopatrzenia. Jest duszą i sercem tej budowy."
Od wbicia „pierwszej łopaty" do poświęcenia kościoła upłynęły zaledwie cztery lata. To okres bardzo krótki, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, ile lat trwały w tym czasie inwestycje państwowe, dla których dostępne były wszelkie ułatwienia, priorytetowe przydziały etc.
Kościół św. Zygmunta był jeszcze nie ukończony. Z zewnątrz pozostawały mury z surowej czerwonej cegły, we wnętrzach brakowało ławek, nie było też mozaik ani innych elementów zdobienia. Wszystkie te prace - bardzo kosztowne i wymagające starannej roboty - zostały ukończone w bardzo niesprzyjających warunkach ostrego kryzysu gospodarczego, gwałtownych wstrząsów politycznych (zryw „Solidarności", wprowadzenie stanu wojennego) w krótkim czasie dzięki staraniom i energii ks. proboszcza Ryszrada Grygielki.
W nowym kościele
Przez kraj przetoczyła się burza wielkich wydarzeń historycznych, a tymczasem życie parafialne toczyło się swoją koleją. Po oddaniu do użytku nowego kościoła, w roku 1982, drewniana kaplica wzniesiona w pierwszych powojennych dniach staraniem ks. Wiąckiewicza na mocy decyzji Kurii Metropolitalnej została rozebrana i przekazana dla powstającej na warszawskim Gocławiu parafii, gdzie pełniła funkcję kościoła przez kolejne kilkanaście lat. Ks. proboszcz uporządkował teren po drewnianej kaplicy. W miejscu gdzie znajdował się niegdyś Najświętszy Sakrament, ustawił krzyż z napisem: „Krzyż ten stoi w miejscu kaplicy, w której Wspólnota Ludu Bożego parafii św. Zygmunta w Warszawie oddawała cześć Bogu. A. D. 1945 - 1980." W Kronice parafialnej zapisał o tym krzyżu takie zdanie: „Mamy otoczyć go należną czcią i opieką. To znak naszej wiary i miejsca drogiego naszemu sercu". Oczywiście niepokorny ksiądz nie próbował nawet zabiegać u władz o pozwolenie na postawienie wspomnianego krzyża. Na domiar złego, ks. Grygielko zrobił dojście do krzyża w kształcie litery V, co w ówczesnych warunkach odczytane zostało jednoznacznie. Ks. proboszcz zmuszony był je szybko przebudować. Wkrótce zaczęli protestować niektórzy mieszkańcy bloku przy ul. Daniłowskiego. Wystosowali do proboszcza pismo, w którym zażądali, aby uporządkował teren i usunął krzyż. Także władze miejskie nie pozostały bierne, tym bardziej, że to one były właścicielem terenu po dawnej kaplicy. Ponieważ ks. Ryszard Grygielko starał się o pozwolenie na budowę domu parafialnego na działce przy ul. Daniłowskiego, którą to działkę parafia zajmowała od 1945 roku, władze miejskie wykorzystały ten fakt jako argument przetargowy w kwestii usunięcia krzyża. Pomimo tych sporów wiosną 1984 roku rozpoczęto budowę domu parafialnego, a w roku 1985 Administarcja Domów Mieszkalnych pod nadzorem ks. Grygielki uporządkowała i zagospodarowała plac po drewnianej kaplicy. Krzyż pozostał na miejscu prezbiterium starego kościółka.
Ks. Ryszard Grygielko został obdarzony za zasługi dla Kościoła godnością Kapelana Honoroego Jego Świątobliwości. Jesienią 1986 roku skończyłby 52 lata. Jednak pod pozorami pełni sił witalnych i zdrowia kryła się zabójcza choroba nowotworowa. Lekarze okazali się bezradni. Zmarł 23 sierpnia 1986 roku po południowej modlitwie Anioł Pański, w otoczeniu rodziny, sióstr i księży pracujących w parafii św. Zygmunta. Pochowany został w grobie rodzinnym w parafii Jatwieź Duża.
Wraz z odejściem ks. Ryszarda Grygielki zakończyła się w parafii św. Zygmunta pewna epoka. W tym okresie pierwszym problemem życia wspólnoty było zmaganie się z władzami państwowymi o pozwolenie na budowę kościoła, później, po jego uzyskaniu - w znacznej mierze dzięki determinacji ks. Grygielki - w centrum zainteresowania parafian znalazła się sama budowa. Sprawy te - choć nie wyczerpywały działalności parafii - jednak w dużym stopniu absorbowały uwagę wiernych i duchowieństwa. Ks. prałat Ryszard Grygielko pozostawił po sobie wybudowany kościół. Nie zdążył jedynie zadbać o wykończenie elementów dekoracyjnych, oraz o zakup i montaż organów. Zadania te podjął jego następca, ks. Kazimierz Kalinowski.

IV. Architektura Kościoła Św. Zygmunta

Jednym z postulatów II Soboru Watykańskiego było odrodzenie idei wspólnoty w łonie zhierarchizowanego i zbiurokratyzowanego Kościoła Katolickiego. Zmiany te winna także odzwierciedlać architektura kościelna przez zbliżenie wiernych do otwartego ku nim ołtarza.
Zmienione warunki zabudowy - znaczne zmniejszenie działki budowlanej, zwiększona liczebność parafii, sprawiły, że projekt architektoniczny z 1958 roku musiał być zmieniony. Autorem obecnego kościoła św. Zygmunta jest Zbigniew Pawelski, członek zespołu, którego konkursowy projekt został zalecony przez Kurię do realizacji. Jednak istniejący kościół nawiązuje tylko do nagrodzonej pracy. Autorem rozwiązań konstrukcyjnych jest dr Andrzej Żurawski.
Plac przeznaczony pod budowę kościoła św. Zygmunta był stosunkowo niewielki - niepełne cztery i pół tysiąca metrów kwadratowych. Na tym placu architekt musiał pomieścić wielofunkcyjny, nowoczesny zespół sakralny, który należało równocześnie wkomponować w krajobraz starej, niskiej zabudowy. W myśl posoborowego rozumienia parafii jako wspólnoty wierzących braci i sióstr, kościół parafialny ma być nie tylko miejscem sprawowania kultu religijnego, ale także ośrodkiem działalności wychowawczej, kulturalnej i charytatywnej. Reformatorzy pragnęli w ten sposób powrócić do zapomnianej nieco w Kościele powszechnym idei świątyni jako domu, znanej w starożytności chrześcijańskiej.
Pierwotnie, w czasie konkursu architektonicznego z roku 1958, architekci przewidzieli budowę jednopoziomowej świątyni i plebani o łącznej kubaturze szesnastu tysięcy metrów sześciennych. W ciągu dwudziestu lat od powstania pierwszego projektu liczebność parafii wzrosła kilkukrotnie. Zadanie architektów znacznie utrudniły ponadto władze, ponieważ zmniejszyły one działkę przeznaczoną na budowę kościoła, oddając część terenu pod budownictwo jednorodzinne. Na zmniejszonej działce trzeba było pomieścić ponad dwukrotnie większy kościół.
Obecnie zespół sakralny, stanowiący jednorodną całość przestrzenną i funkcjonalną tworzą trzy bryły: kościoła, dzwonnicy i plebani. Świątynia jest dwupoziomowa. Dolny kościół, który mieści około sześciuset osób, może być wykorzystywany nie tylko do celów sakralnych, ale i do spotkań pozaliturgicznych - spektakli teatralnych, wykładów, katechez etc. Górny kościół mieści jednorazowo do czterech tysięcy wiernych.
Układ kościoła św. Zygmunta architekci oparli konsekwentnie - i to nawet w części mieszkalno-katechetycznej - na planie sześciokąta foremnego o module trójkąta równobocznego o boku długości siedem i pół metra. Figury geometryczne trójkąta i sześciokąta foremnego stały się symbolami kościoła św. Zygmunta, co uwidocznione zostało nawet w logo parafii. Sześciokątna jest nawa główna świątyni i dom sióstr. Pośrodku nawy głównej w posadzce umieszczony jest mały fragment jasnego marmuru w kształcie sześciokąta foremnego. Ma on dokładnie takie same proporcje co nawa główna. Rytm regularnych figur geometrycznych podkreślają odsłonięte konstrukcje sklepień naw bocznych i sal katechetycznych. Jest to bardzo ciekawy eksperyment formalny, bardzo efektowny w dużych wnętrzach - w nawie głównej i kaplicach bocznych, jednak w mniejszych pomieszczeniach, takich jak sale katechetyczne i pokoje mieszkalne bywa męczące, zwłaszcza gdy pomieszczenie o powierzchni kilkunastu metrów kwadratowych ma formę wielokąta nieregularnego, w którym zawierają się kąty ostre.
Trzydziestometrową rozpiętość kopuły pokonano dzięki zastosowaniu systemu drewnianych, klejonych dźwigarów. Konstrukcja ma tę zaletę, że jest stosunkowo łatwa w montażu. Rekordowe tempo budowy - cztery lata od wykonania wykopów pod fundamenty do oddania świątyni do użytku wiernych - to w znacznej mierze zasługa prostoty konstrukcji kopuły. Wielkie trójkątnae okna, każde o powierzchni sześćdziesięciu metrów kwadratowych, sprawiają, że wnętrze świątyni jest bardzo jasne.
Oryginalnym rozwiązaniem jest wydzielenie osobnego pomieszczenia dla osób z małymi dziećmi, oddzielonego od reszty świątyni przeszkoloną kratą, co pozwala na uczestnictwo w nabożeństwach rodzicom z małymi dziećmi, które nie przeszkadzają pozostałym wiernym. Rozwiązanie to było krytykowane przez niektórych teoretyków architektury sakralnej i przez część wiernych, którzy uznali, że w ten sposób izoluje się rodziców z małymi dziećmi od wspólnoty modlitewnej, symbolicznie usuwając ich poza główny kościół. Po ponad dwudziestu latach użytkowania kościoła św. Zygmunta można powiedzieć, że urządzenie wydzielonej kaplicy dla opiekunów z małymi dziećmi okazało się właściwe. Zważywszy, jak często płacz dzieci i niemowląt w wielu polskich świątyniach jest nie tylko powodem rozproszenia wiernych, ale i poważnym stresem dla ich rodziców, należy docenić kompromis, jakim jest wydzielenie kaplicy matki i dziecka.
Po lewej stronie znajduje się wyższy od nawy głównej o kondygnację chór. Nad kaplicami i kruchtą umieszczone zostały sale katechetyczne.
Nawa główna i kaplice boczne zostały przykryte dachem namiotowym. Konstrukcję dachu stanowią dźwigary z drewna klejonego.